poniedziałek, 23 września 2013

Misyjna karuzela

Lufubu- Wesoła wioska. Centrum mojego życia.

Jak na karuzeli- kręci się czas między oratorium, przedszkolem, małymi i większymi sprawami. Wodą, prądem i ich brakiem. Wschodem i zachodem słońca, okrzykami dzieci i śpiewem świerszczy.

W mojej wesołej wiosce nieustannie gra muzyka. Od poranka- na fali są koguty, kozy, w akompaniamencie szumu wiatru. Następnie  pierwsze skrzypce przejmują dzieciaki. Komponują muzykę ze śmiechów, krzyków, śpiewów  i klaśnięć. Gorące słońce wzmacnia decybele słyszanych dźwięków. Godzina 18.30 słonce zasłania kurtynę- jakby chciało powiedzieć- „Na dziś już koniec.” Lufubu zasłania noc. A w jej płaszczu słychać tysiące świerszczy.

Na naszej codziennej karuzeli są dodatkowe atrakcje. Sobotni shopping- składający się z palety jajek(30), dwóch 2l baniaków mleka prosto od krowy  i kurczaka, który na naszych oczach został pozbawiony reszty piór. Łapanie kota, który usilnie próbuje dostać się do pokoju o 2 w nocy. Wyścigi z prądem  - kto zakończy swoje działanie jako pierwszy- my czy on.

W Lufubu są atrakcje na skalę całej wioski. Wielka żółta koparka, która pojawiła się na drodze kilka dni temu stała się centrum zainteresowania. Rozkopuje 2km drogę przez busz, próbując zamienić jej pagórki 
w prostą ścieżkę. Przyciąga jak magnes wszystkie dzieciaki. Widok koparki jest cenniejszy niż gra w piłkę. Widok koparki wprawia w większy zachwyt niż dobranocki oglądane poprzez polskie dzieci.

Lufubu. Wesoła wioska z darmowym wstępem.

Słońce i szczęście też jest za darmo J

Pierwsze kroki

Pierwsze dziecięce kroki to  delikatne spotkanie stóp z ziemią. Ręce próbują utrzymać równowagę. Oczy zachwycają się nowymi widokami. Wyznaczają cel.
Pierwsze kroki stawiałam w domu. Z pewnością rodzice asekurowali mnie by nie rozbić głowy. Pokazywali najbezpieczniejszą drogę.


Pierwsze kroki w Zambii rejestruję dokładnie.  5 września 2013, 22:50 Lusaka. Wysiadłam z samolotu razem z Olą, Antkiem, Judytą i Gosią. Dotknęłam stopą asfaltowej płyty lotniska. Powiew wiatru zapachniał  inaczej. Nie polsko. 200m do bramki wizowej. Pierwsza noc, pierwszy dzień w Lusace. Pierwszy krok za mną.

Kolejny krok był dłuższy, pewniejszy- podróż do Lufubu- 1000km prostą drogą. 16 godzinna podróż z monotonnym widokiem za oknem. Jakby ktoś zatrzymał film na jednym kadrze. Wypalona słońcem pożółkła trawa, krzaki niczym miotły powtykane w ziemię, kilka drzew na  horyzoncie  oraz chatki przypominające domki z piasku.

Lufubu. Moje pierwsze kroki na misji to nauka czasu mierzonego wschodem i zachodem słońca, pianiem koguta i okrzykami dzieci. To modlitwa, w której coraz mniej słów. To czytanie spojrzeń dzieci mówiących w melodyjnym języku bemba.


Moje pierwsze kroki w Zambii… Bóg trzyma mnie za rękę. Asekuruje delikatnie by nie upaść. Codziennie Pokazuje drogę.  Idziemy razem.